I'll go back to black, czyli "Amy" (2015)
Amy Winehouse była piosenkarką, którą "zżarł show-biznes", co właśnie ma ukazać ten dokument. Samotność w świetle reflektorów ekscentrycznej dziewczyny to jeden z powodów jej przedwczesnej śmierci. "Amy" świetnie pokazuje, że Winehouse miała wrodzony talent do śpiewania i jej marzeniem nie były wielkie koncerty i publiczność niczym u Beatlesów.
Chciała śpiewać jazz w niewielkich klubach przy niewielkiej ilości ludzi. Na jej drodze pojawiają się producenci i reszta ludzi chętnych do współpracy. Od początku pragną zmiany skromnej Amy. Ona jednak zachowuje swoją indywidualność. Poznaje Blake, którym jest zafascynowana, jednak z czasem czar pryska. Przed tym jednak zdążyła wziąć z nim ślub. Media żerują na uzależnionej od narkotyków i alkoholu piosenkarce. Reżyser obwinia je za jej śmierć, tak jak męża i ojca - żerujących na jej sławie, korzystających z okazji.
"Amy" to piękna opowieść o życiu piosenkarki, stworzona z archiwalnych nagrań Amy Winehouse. Chronologicznie zmontowany dokument jest niczym "lekcja życia". Dodatkowo głosy z offu wypowiadają się na temat jej osoby w sposób, w jaki ją znali i pamiętają.
Amy zastąpiła ludzi narkotykami, a może raczej ludzie nie widzieli za dużo jej w niej i to ją przytłoczyło. To było ponad siły, a ona nie spodziewała się i nie chciała takiej sławy. "Amy" to także opowieść o manipulacji mediów.
Przecież jest różnica pomiędzy tą Amy, która pojawia się w wypowiedziach, a raczej niemiłych żartach dziennikarzy, a tą z nagrań prywatnych. Bez zastanowienia mogę polecić ten film.
OCENA: 9/10 <3
Nominowany w kategoriach:
- Najlepszy film dokumentalny
Kolejna recenzja po krótkiej przerwie.
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ: www.nziff.co.nz
filmweb.pl
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ: www.nziff.co.nz
filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz