"Wszystko dla mojej matki", czyli o celu jako najważniejszej ludzkiej potrzebie



Jak ja lubię pisać o debiutach! Czasami reżyserzy i reżyserki na ich etapie są jeszcze nieokrzesani, czasami potrafią przeskoczyć jakiekolwiek oczekiwania. Tak było dwa lata temu w przypadku Jagody Szelc i „Wieży. Jasnego dnia”. Niby pierwsza pełnometrażowa produkcja fabularna młodej artystki, ale równocześnie to jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Z tegorocznych debiutów na 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni największe oczekiwania miałam co do „Wszystko dla mojej matki” Małgorzaty Imielskiej. Imielska ma, co prawda, bardzo bogatą dokumentalną filmografię, co również widać w jej najnowszym dziele.


Grana przez Zofię Domalik Ola mieszka od roku w zakładzie poprawczym dla dziewcząt, do którego trafiła z domu dziecka za liczne ucieczki i kradzieże. Matka zostawiła ją tam dla kariery lekkoatletycznej. Ola ma po niej jedynie kamerę z filmem ze swojego dzieciństwa. Teraz ambicją Oli jest ćwiczyć lekką atletykę i dojść do takiego poziomu, aby jej matka ją wreszcie dostrzegła. Ten punkt wyjścia jest jednak jedynie stelażem fabularnym, za pomocą którego Imielska chce opowiedzieć o pustce, beznadziei, poszukiwaniu miłości i wszystkich grzechach polskiego systemu resocjalizacji. Każda z dziewczyn ma jakiś cel. Jedna chce urodzić dziecko i oddać je matce na wychowanie, druga zebrać pieniądze na leczenie brata, a jeszcze inna powiedzieć wreszcie rodzicielce o gwałcie, który był przyczyną morderstwa, jakiego dokonała. Każda z nich kiedyś w końcu wyjdzie przecież z zakładu i będzie musiała żyć z galerią traum, które przeżyły. Reżyserka już w pierwszych scenach zaznacza, że w tej historii będziemy się skupiać na uczuciach bohaterek, jakie znalazły się w tym miejscu w życiu tylko dlatego, że urodziły się w takich, a nie innych rodzinach. Szansą dla nich jest często miesięczny wyjazd do jakiejś bezdzietnej rodziny, co przytrafia się Oli, ale i przy wysyłaniu dziewczyn na takie wyprawy trzeba je ludziom wcisnąć, niczym gorszy towar na targu. Ola o tym wie. Ola wręcz sama zachęca pewną parę do wzięcia jej na miesiąc, bo spod Olsztyna, gdzie mieszkają, mogłaby łatwiej znaleźć swoją biologiczną matkę.


Imielska jest tak niezwykle świadoma tego, z czym muszą mierzyć się nastolatki z trudną przeszłością. Wiele było jednak już w Polsce twórców, którzy próbowali podjąć temat młodzieńczych błędów i rozterek, kiedy nie masz za bardzo nikogo, od kogo możesz się nauczyć normalnego życia. Dawno nie widziałam jednak tak humanistycznego obrazu o losach trudnej młodzieży w Polsce. Reżyserka wybiera na główną bohaterkę dziewczynę, jaka wiele lat temu obrała sobie za cel odkrycie prawdy o tym, co trzyma ją jeszcze w przeszłości. Przez cały film możemy się jednak zastanawiać, czy aby na pewno motywacją Oli jest poznanie matki. Imielska wysnuwa w swoim debiucie fabularnym pewien wniosek na temat człowieczeństwa: co by się nie stało, każdy potrzebuje jakiegoś celu.


Najważniejszym, co twórczyni „Wszystko dla mojej matki” chce nam przekazać, jest jednak jej oburzenie polskim systemem resocjalizacji. Systemem niezwykle wadliwym, w którym niekoniecznie jest szansa na jakąkolwiek zmianę. Zakład nie posiada w końcu zbyt wielu pracowników, jakim naprawdę zależy na zmianie życia dziewczyn, a kiedy tylko przybywa jakaś nowa, okazuje się, że pomimo trudności i zła, kryjącego się za drzwiami ośrodka, przebywanie tam, to najlepsze, na co ma szansę i tylko tu znajdzie zrozumienie. Nawet jeśli poza tymi dobrymi, znajdzie też takich, którzy będą chcieli wykorzystać to, jak mało możliwości mają dziewczyny z zakładu poprawczego.

Świat nie chce przecież u siebie trudnej młodzieży.
Świat nie chce uczyć przystosowania jej do normalnego życia.
Świat nie chce wychowania i inkluzji do społeczeństwa

Świat chce kary za życie, które nie jest winą żadnej z nastolatek.

Bo świat chce mieć kogoś gorszego.
Kogoś, kogo będzie łatwiej wykorzystać.

Imielska nie chce takiego świata.

Imielska szuka świata, w którym społeczeństwo trudnej młodzieży społeczeństwem

Imielska, niczym Borszewicz, szuka świata, w którym człowiek człowiekowi człowiekiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz