"Wszystko dla mojej matki", czyli o celu jako najważniejszej ludzkiej potrzebie
12:22
0
2019
,
44FPFF
,
Debiut
,
Filmy polskie
,
Gdynia
,
Małgorzata Imielska
,
Recenzja
,
Wszystko dla mojej matki

Jak
ja lubię pisać o debiutach! Czasami reżyserzy i reżyserki na ich
etapie są jeszcze nieokrzesani, czasami potrafią przeskoczyć
jakiekolwiek oczekiwania. Tak było dwa lata temu w przypadku Jagody
Szelc i „Wieży. Jasnego dnia”. Niby pierwsza pełnometrażowa
produkcja fabularna młodej artystki, ale równocześnie to jeden z
najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Z tegorocznych debiutów
na 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni największe
oczekiwania miałam co do „Wszystko dla mojej matki” Małgorzaty
Imielskiej. Imielska ma, co prawda, bardzo bogatą dokumentalną
filmografię, co również widać w jej najnowszym dziele.
Grana
przez Zofię Domalik Ola mieszka od roku w zakładzie poprawczym dla
dziewcząt, do którego trafiła z domu dziecka za liczne ucieczki i
kradzieże. Matka zostawiła ją tam dla kariery lekkoatletycznej.
Ola ma po niej jedynie kamerę z filmem ze swojego dzieciństwa.
Teraz ambicją Oli jest ćwiczyć lekką atletykę i dojść do
takiego poziomu, aby jej matka ją wreszcie dostrzegła. Ten punkt
wyjścia jest jednak jedynie stelażem fabularnym, za pomocą którego
Imielska chce opowiedzieć o pustce, beznadziei, poszukiwaniu miłości
i wszystkich grzechach polskiego systemu resocjalizacji. Każda z
dziewczyn ma jakiś cel. Jedna chce urodzić dziecko i oddać je
matce na wychowanie, druga zebrać pieniądze na leczenie brata, a
jeszcze inna powiedzieć wreszcie rodzicielce o gwałcie, który był
przyczyną morderstwa, jakiego dokonała. Każda z nich kiedyś w
końcu wyjdzie przecież z zakładu i będzie musiała żyć z
galerią traum, które przeżyły. Reżyserka już w pierwszych
scenach zaznacza, że w tej historii będziemy się skupiać na
uczuciach bohaterek, jakie znalazły się w tym miejscu w życiu
tylko dlatego, że urodziły się w takich, a nie innych rodzinach.
Szansą dla nich jest często miesięczny wyjazd do jakiejś
bezdzietnej rodziny, co przytrafia się Oli, ale i przy wysyłaniu
dziewczyn na takie wyprawy trzeba je ludziom wcisnąć, niczym gorszy
towar na targu. Ola o tym wie. Ola wręcz sama zachęca pewną parę
do wzięcia jej na miesiąc, bo spod Olsztyna, gdzie mieszkają,
mogłaby łatwiej znaleźć swoją biologiczną matkę.
Imielska
jest tak niezwykle świadoma tego, z czym muszą mierzyć się
nastolatki z trudną przeszłością. Wiele było jednak już w
Polsce twórców, którzy próbowali podjąć temat młodzieńczych
błędów i rozterek, kiedy nie masz za bardzo nikogo, od kogo możesz
się nauczyć normalnego życia. Dawno nie widziałam jednak tak
humanistycznego obrazu o losach trudnej młodzieży w Polsce.
Reżyserka wybiera na główną bohaterkę dziewczynę, jaka wiele
lat temu obrała sobie za cel odkrycie prawdy o tym, co trzyma ją
jeszcze w przeszłości. Przez cały film możemy się jednak
zastanawiać, czy aby na pewno motywacją Oli jest poznanie matki.
Imielska wysnuwa w swoim debiucie fabularnym pewien wniosek na temat
człowieczeństwa: co by się nie stało, każdy potrzebuje jakiegoś
celu.
Najważniejszym,
co twórczyni „Wszystko dla mojej matki” chce nam przekazać,
jest jednak jej oburzenie polskim systemem resocjalizacji. Systemem
niezwykle wadliwym, w którym niekoniecznie jest szansa na
jakąkolwiek zmianę. Zakład nie posiada w końcu zbyt wielu
pracowników, jakim naprawdę zależy na zmianie życia dziewczyn, a
kiedy tylko przybywa jakaś nowa, okazuje się, że pomimo trudności
i zła, kryjącego się za drzwiami ośrodka, przebywanie tam, to
najlepsze, na co ma szansę i tylko tu znajdzie zrozumienie. Nawet
jeśli poza tymi dobrymi, znajdzie też takich, którzy będą
chcieli wykorzystać to, jak mało możliwości mają dziewczyny z
zakładu poprawczego.
Świat
nie chce przecież u siebie trudnej młodzieży.
Świat
nie chce uczyć przystosowania jej do normalnego życia.
Świat
nie chce wychowania i inkluzji do społeczeństwa
Świat
chce kary za życie, które nie jest winą żadnej z nastolatek.
Bo
świat chce mieć kogoś gorszego.
Kogoś,
kogo będzie łatwiej wykorzystać.
Imielska
nie chce takiego świata.
Imielska
szuka świata, w którym społeczeństwo trudnej młodzieży
społeczeństwem
Imielska,
niczym Borszewicz, szuka świata, w którym człowiek człowiekowi
człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz