Jen wynajduje nowy rodzaj mopa i ścina włosy, czyli "Joy" (2015)


Tytuł: "Joy"
Reżyseria: David O. Russell
Scenariusz: David O. Russell
Obsada: Jennifer Lawrence, Robert De Niro, Bradley Cooper i inni...
Rok produkcji: 2015
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Komedia



     Każdy reżyser z pewnością ma swoich ulubionych aktorów i choć nie zgłębiałam się jeszcze nigdy w twórczość Davida O. Russella, to bardzo dobrze wiem, że ma w zwyczaju od kilku (a dokładnie czterech) lat obsadzanie w głównych rolach Jennifer Lawrence i Bradleya Coopera. Był już "Poradnik pozytywnego myślenia" (Oscar dla Lawrence za rolę pierwszoplanową) i "American Hustle" (Złoty Glob także dla Jennifer za rolę drugoplanową). Oprócz tego duet Cooper&Lawrence można zobaczyć jeszcze w "Serenie" Susanne Bier. Od kiedy podano do wiadomości reżysera i obsadę "Joy'a", obsypano film (oczywiście jeszcze przed jego powstaniem) komentarzami typu: "Znowu Lawrence, znowu Cooper itd.". Miałam obawy, ponieważ przyznaję się - nie obejrzałam żadnego filmu Russella, więc zdania o nich i jego ulubionej dwójce nie mam (z Lawrence widziałam jedynie "Igrzyska śmierci" i nie porwała mnie za bardzo). Opinie znałam z internetu. Zdziwiło mnie, że kobietę z "bagażem" życiowym ma zagrać zaledwie 25-letnia aktorka.


     Joy Mangano jest samotną matką z Long Island, która ma cały, wielki dom na utrzymaniu. Mało tego w salonie mieszka matka, oglądająca całymi dniami telenowele, a piwnicę dzieli z jej byłym mężem - pseudo-piosenkarzem ojciec rozwiedziony z rodzicielką. W wielu retrospekcjach widzimy, że główna bohaterka w dzieciństwie wykazywała się niezwykłą kreatywnością, jednakże nigdy nie otrzymała wsparcia i jakiegokolwiek zainteresowania swoimi zdolnościami. Pewnego dnia dokonuje wynalazku - samowyżymającego się mopa. Jednak życie nie jest tak piękne, jak mogłoby się wydawać. Firma wykonująca części do samodzielnej produkcji szmatek do podłogi kradnie patent, a rodzina zajmująca się interesem podaje informacje, których nie powinna. Jej produkt nie sprzedaje się z początku w lokalnym "Mango", gdy jest reklamowany przez sławy, a kiedy Joy wchodzi na scenę programu, licznik rośnie i mopów zaczyna brakować. Bohaterka musi, więc wziąć sprawy w swoje ręce.


     Z początku wydaje się, że w tej produkcji wszystko jest na swoim miejscu. No dobra, Lawrence taka młoda, ale ją ucharakteryzują. Jennifer faktycznie nie wygląda jakoś niezwykle młodo, ale męczy się w tej roli niemiłosiernie. Nie przeczę - jest bardzo zdolną aktorką, jednak rola Joy jest dla niej zbyt ciężka i w niektórych momentach filmu, np. kiedy rozmawia z dziećmi, kłóci się z mężem - wygląda wręcz prześmiesznie. De Niro - jak zawsze punkt w punkt, Edgar Ramirez jest do zniesienia. Nie rozumiem - mam wrażenie, że w tym filmie nie ma czegoś takiego, jak role główne, bo taka rola jest tylko jedna i ma ją Jennifer Lawrence, więc czemu na plakacie widnieją 3 nazwiska i to jednym z nich jest Bradley Cooper, który tyle się w tym filmie nagrał, że mogliby go zamienić na każdego innego aktora i mało kto by zauważył, ale...dobrze zagrane - nie ma się do kogo, czego przyczepić (no chyba, że do producentów i nazwisk na plakacie).


     W ostatnim akapicie muszę wspomnieć o czymś niezwykle subtelnym i pięknym, czyli o plakacie filmu. Według mnie jest on - nie ukrywam - jego najlepszą częścią. Sztuczny śnieg z ostatnich scen i... krótkie włosy Jennifer Lawrence. Przez ten plakat cały czas podczas oglądania zastanawiałam się, kiedy ona zetnie wreszcie te włosy.
       Podsumowując: "Joy" to film, w który Russell i spółka nie tchnęli życia. Trochę za długi, za nudny i za sztuczny, jak na film biograficzny.
   
Czy polecam? Warto zobaczyć, ale to produkcja kategorii: "Dobra. Zobaczę, bo mówią, że niezły, ale potem odkładam na półkę".

Nominowany w kategorii:

  • Najlepsza aktorka pierwszoplanowa - Jennifer Lawrence

OCENA: 6,5/10

ŹRÓDŁA ZDJĘĆ:  alluwant.com.pl
                                theverge.com
                                moviescelebrities.com
                                film.onet.pl

Długo mnie nie było, bo prawie tydzień, ale mam trochę nauki i przygotowań do gimnazjum.
Mam przeczucie, że nie dam rady pisać długich recenzji każdego z filmów, więc będę wstawiała po dwie, po trzy krótkie, jeśli będzie mi brakowało słów, by jakiś opisać. ;)

Piszcie w komentarzach, jakie jest Wasze zdanie na temat "Joy'a" i poprzednich filmów. Zachęcam także do wzięcia udziału w ankiecie: Jaki film wg Ciebie zdobędzie Oscara w głównej kategorii?

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego tygodnia
Kinomanka ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz